Wojny handlowe, do kogo będzie należała przyszłość?
„Dopóki na świecie będzie istniał człowiek, będą też wojny” (Albert Einstein)
Wojny handlowe, do kogo będzie należała przyszłość?
W 2018 roku Prezydent Donald Trump stwierdził że „wojny handlowe są dobre i łatwe do wygrania”. Powiedział to tuż po ogłoszeniu kolejnych ceł na produkty i towary importowane do Stanów Zjednoczonych. Czy faktycznie amerykański Prezydent dąży do konfrontacji z większością swoich partnerów handlowych, czy też boi się Chin, aby nie zamieniły się z USA miejscem hegemona gospodarczego?
Czym zatem jest wojna handlowa? Z materiałów dostępnych w sieci dowiadujemy się że „wojna handlowa to zakłócenie bądź zerwanie normalnych stosunków handlowych między dwoma organizmami gospodarczymi (miastami, państwami) w celu osiągnięcia przez jedną ze stron określonych ustępstw gospodarczych lub politycznych” czyli działania D.Trumpa wpisują się w ową definicję.
Od zamierzchłych czasów ludzkość zawsze potrzebowała jakieś wojny. Jeśli nie były to działania o charakterze zaboru terytoriów czy na tle religijnym, to zastępowane były właśnie działaniami o charakterze gospodarczym, poprzez zawłaszczenie zasobów lub zmuszenie do określonych działań o charakterze ekonomicznym, najczęściej niekorzystnym dla strony okupowanej. Nierzadko wojny handlowe przeradzały się w działania militarne, które w określonych warunkach eskalowały często do wielkich rozmiarów, zbierając przy okazji nie tylko ofiary działań gospodarczych (zubożenie warstw społecznych) ale też ofiary ludzkie.
Chiny nie raz uczestniczyły w wojnach handlowych. Najsłynniejsze z nich to tzw. „wojny opiumowe”. Pierwsza z nich miała miejsce w latach 1839-1842 pomiędzy chińską dynastią Qing a Wielką Brytanią, gdzie ówczesny cesarz nakazał blokadę faktorii brytyjskich i zniszczenie wielkich zapasów opium, jakie handlarze brytyjscy sprowadzali do Chin ze swoich kolonii w Indiach. Efektem tych działań był najazd floty brytyjskiej na Chiny i zmuszenie cesarza do kapitulacji. Druga wojna opiumowa z lat 1856-1860 spowodowała interwencję w Chinach nie tylko Brytyjczyków, ale i Amerykanów oraz Francuzów. Państwa te wysunęły pod adresem dynastii Qing żądania ekonomiczne, głównie otwarcia państwa chińskiego na nieograniczony handel. Żądania brytyjskie dotyczyły ponownego narzucenia handlu brytyjskim opium. Rząd chiński odrzucił te żądania. Efektem była okupacja Chin, ucieczka dworu cesarskiego oraz kapitulacja.
„Tam gdzie towary nie przekroczą granic, zrobią to armie” (Frédéric Bastiat – XIX wieczny francuski ekonomista wolnorynkowy, filozof i polityk, uważany za jednego z prekursorów austriackiej szkoły ekonomii). Sentencję francuskiego ekonomisty możemy odczytać jako prostą drogę do militarnej interwencji. Jeśli z jakimś państwem nie łączą nas zbyt ścisłe więzy gospodarcze, dużo łatwiej jest wypowiedzieć mu wojnę, nie wiąże się to bowiem ze zbyt dużym kosztem alternatywnym jakimi są zyski z handlu. Czy Prezydent USA w sposób świadomy lub nieświadomy, próbuje sprowokować Chińczyków? Osobiście nie wierzę, aby USA odważyły się na jakąkolwiek działalność o charakterze militarnym wobec Państwa Środka. Chińczycy pamiętają jak kończyły się w historii starcia z innymi mocarstwami, lecz wówczas to właśnie cesarstwo chińskie prowadziło politykę protekcjonizmu. Dzisiaj to administracja USA wprowadza taką politykę, nie skupiając się tylko na relacjach z Chinami, ale również wprowadzając wybiórczo protekcjonizm wobec swoich sojuszników. Czy Stany Zjednoczone chcą zacząć się izolować handlowo od innych państw? Czy faktycznie włodarz USA wierzy że są samowystarczalni?
Zmiana na miejscu gospodarczego hegemona jest nieunikniona, kwestią otwartą pozostaje, kiedy i w jakich okolicznościach do tego dojdzie. Chiny już dzisiaj nawiązują coraz bliższe relacje z europejskimi partnerami handlowymi, bowiem Europa również znalazła się na celowniku D. Trumpa. Chińczycy wiedzą że czego nie zdobędą dzisiaj, czy za 10 lat, to na pewno zdobędą za lat 50. Europa dzisiaj powinna się zastanowić po której stanąć stronie. Czy może budować swój własny front?
Mam nadzieję że w przyszłości będziemy świadkami, że to towary przekraczają granice, a nie armie zwaśnionych stron.