Odpływy z jednego źródła
Marzec 2020 r. przejdzie do historii z niezliczonych negatywnych powodów, rywalizując w pamięci żyjących i aktywnych inwestorów tylko z najgorszym okresem poprzedniego kryzysu, a wcześniejsze analogie znajdując już tylko z czasami sprzed początku funkcjonowania polskiego rynku kapitałowego, czyli latami 1987 oraz 1929-1932. Trzy tygodnie po tym, jak fala paniki osiągnęła swój szczyt, znamy oficjalne dane o saldzie odpływów z polskiego rynku funduszy inwestycyjnych, które po raz pierwszy przekroczyło kwotę -20 mld zł.
Szacunkowa wielkość aktywów netto w funduszach otwartych spadła poniżej 120 mld zł, powracając tym samym do poziomów sprzed trzech lat, ale spadek ten według danych Analiz Online w około 84% wynika z jednej tylko kategorii, czyli funduszy dłużnych rynku polskiego. Jeżeli dane za kwiecień nie pokażą kontynuacji tego trendu, a zważywszy na silne odbicie na większości klas aktywów, nie jest to wcale przesądzone, będzie można mówić o jednorazowym fenomenie, za który na poziomie zagregowanym odpowiada w dodatku relatywnie niska liczba produktów.
Ucierpiały szczególnie te rozwiązania plasowane jako bardzo bezpieczne (SRRI 2 lub niższe), które wpadły w jedną z kilku z czyhających w tym niezwykłym otoczeniu pułapek. Pierwszymi z nich było zachowanie spreadów asset swap i bardzo silna przecena długu zmiennokuponowego – te dwa czynniki bardzo zróżnicowały zachowanie funduszy w ramach grup porównawczych, uderzając mocno w kilku aktywowych liderów segmentu. Części z nich mocno zaszkodziły także działania zarządzających typowe dla otoczenia skrajnie niskich stóp procentowych, czyli przede wszystkim szukanie dodatkowych stóp zwrotu w aktywach nie do końca zgodnych z profilem, w zależności od grupy albo w oferujących wyższy kupon obligacjach rynków wschodzących albo w zagranicznym długu high yield.
O ile pierwsza praktyka jest dyskusyjna, gdy weźmie się status Polski jako kraju „prawie rozwiniętego”, drugą trudno uznać za cokolwiek innego niż przejaw zdrowego rozsądku, o ile dotyczy zarządzania funduszami krajowych obligacji korporacyjnych, czyli rynku całkowicie niepłynnego. Po raz kolejny potwierdza się jednak niestety, że przy niskim poziomie edukacji finansowej inwestorów detalicznych kryterium wynikowe jest właściwie jedynym, które decyduje o skali odpływów z funduszy dostępnych w szerokiej bankowej dystrybucji. Typowy inwestor chętniej sprzeda krajowy polski czy zagraniczny dług skarbowy po uwzględnionej w wycenie jednostki przecenie niż krajowy korporacyjny nawet przed jej dokonaniem . Otwartym pytaniem pozostaje, czy tym razem tego typu strategia okaże się pułapką, czy też nienaturalna sytuacja ma szansę utrzymać się dłużej. Zawieszenie wykupów dokonało się na razie w jednym, niezbyt dużym funduszu. Rozwój epidemii zadecyduje, czy dojdzie do uruchomienia takiej potrzeby w innych. Samo zakończenie fazy największej paniki nie musi jednak oznaczać, że takie ryzyko minęło.
Do tej pory każdy dzień kwietnia przynosi jednak perspektywę powrotu do normalności na długu skarbowym. Gigantyczne odpływy z rynku obligacji nie były zjawiskiem ograniczonym dla Polski, która w swojej małej skali zareplikowała tylko panikę, która w USA kazała przecierać sobie oczy ze zdumienia i prowadziła do słynnych sesji, podczas których bezprecedensowe luzowanie polityki monetarnej przez Fed nie zatrzymywało przeceny US Treasuries. Przy zerowym niedługo oprocentowaniu lokat fundusze będą miały jednak nowego przeciwnika, przy obecnych warunkach trudnego do pokonania, czyli detaliczne obligacje skarbowe, przede wszystkim te indeksowane do inflacji.
Przy okazji danych o napływach warto wspomnieć o jeszcze jednym rynku, który aż prosi się o cytat: „Co jest martwe, nigdy nie umrze”. Z funduszy akcji polskich odpłynęło w marcu zaledwie 110 mln, za co w więcej niż w całości odpowiadają fundusze małych i średnich spółek. Oczywiście całkowita skala podaży ze strony TFI była większa, przede wszystkim za sprawą sięgających 1,1 mld zł wypłat z produktów mieszanych rynku polskiego, ale i tak w tym kontekście bardzo rzuca się w oczy kwota wynoszących ponad 180 mln zł napływów do PPK. Tegoroczna bessa, spinająca w całość straconą dekadę, mimo wszystko pokazuje światło w tunelu. W momencie pisania komentarza sWIG80 traci zaledwie -8,5% YTD. Co zobaczymy dalej zależy zapewne od przyszłości OFE.