Scio me nihil scire

Sentencja greckiego filozofa wypowiedziana wiele wieków temu jest aktualna i jak sądzę będzie jeszcze długo powtarzana. Ubiegły rok w finansach zdecydowanie potwierdza tę sentencję. Większość z nas posiada bagaż doświadczeń i jest przyzwyczajona do zmienności rynków wynikających z cykli koniunkturalnych wraz z możliwościami dostosowania się do bieżącej sytuacji. Truizmem jest, że po wzrostach nastąpią spadki oraz, że po spadkach pewnie wystąpią wzrosty. Przy zbilansowanym i zdywersyfikowanym portfelu oraz odpowiednim horyzoncie czasowy inwestycji z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że efekt będzie pozytywny. Wydarzenia rynkowe szeroko opisywane w prasie ogólnodostępnej każą jednak zatrzymać się i przemyśleć naszą wiedzę oraz doświadczenia. O ile do standardowych ryzyk rynkowych można się przygotować bądź uwzględnić w założeniach, o tyle do sytuacji patologicznych już nie. Aresztowania szefów/właścicieli spółek publicznych nie są opisane w zapisach czynników ryzyka żadnego ze znanych mi memorandów, KIIDów czy prospektów emisyjnych istniejących instrumentów finansowych (a trochę ich czytałem). Niecodzienność tego typu zdarzeń w połączeniu z emocjami wywołują natychmiastową panikę i zwiększają awersję do potencjalnego przyszłego inwestowania. Jeżeli dodamy do tego możliwe oszustwa (wyroki sądowe nie zapadły i pewnie jeszcze długo nie zapadną), podejrzenia łapówkarskie na samym szczycie rynku finansowego oraz zagrożenie stabilności dużych i bardzo dużych instytucji finansowych, to przepis na problemy mamy gotowy. Dodatkowo dokładamy zwykłe problemy rynkowe i nagle pomimo całej zgromadzonej wiedzy i wielu lat obserwacji rynku znajdujemy się w klasycznym impasie. Oczywiście wiem, że na rynku finansowym tego typu zdarzenia były są i będą. Niejednokrotne czytaliśmy o piramidach finansowych, wyprowadzaniu pieniędzy czy też nierzetelnych wycenach (i nie jest to specyfika rynku polskiego ale zjawiska globalne). Ktoś może powiedzieć, że był czas się przyzwyczaić.

Tytułowe „wiem, że nic nie wiem” pozwolę sobie przełożyć na język bardziej zrozumiały dla umysłów ścisłych i „ekonomicznych”. Istnieje zjawisko psychologiczne polegające na tym, że osoby niewykwalifikowane w jakiejś dziedzinie życia mają tendencję do przeceniania swoich umiejętności w tej dziedzinie, podczas gdy osoby wysoko wykwalifikowane mają tendencję do zaniżania oceny swoich umiejętności. (źródło Wikipedia). Bardziej obrazowo przedstawia to poniższy wykres.

Każdy z nas może przemyśleć, gdzie był „usytułowany” na wykresie dwa lata temu, a gdzie „przesunął” się po wydarzeniach ubiegłego roku.

Wojtek Kaczor

Ekspert Planowania Finansowego EFPA EFP
mBank SA